Maciej Białecki w słusznej sprawie Data dodania: 2011-10-21 18:28:58
W sobotę 17 września przeżyliśmy kolejną akcję "Sprzątanie świata". Na Bemowie, tak jak i w wielu innych miejscach, było pięknie i wzruszająco - ludzie przynosili pod ratusz stare graty i makulaturę, a w zamian dostawali sadzonki drzew. Prawie jak na Owsiaku - można było pokazać, że się jest za środowiskiem naturalnym, że się dba o czystość i że raz do roku wspiera się segregację odpadów.
A potem, wieczorem, wyniosłem śmieci. Tak jak część sąsiadów nie korzystam ze zsypu i domowe odpady znoszę bezpośrednio do komory zsypowej. Na jej drzwiach znajduje się groteskowy napis "Stop! Posegreguj proszę!". W komorze stoją dwa identyczne kontenery, różniące się tylko niewielkim napisem, z którego wynika, że do jednego z nich należy wrzucać śmieci komunalne, do drugiego zaś wszystkie odpady podlegające recyklingowi. To najbardziej generalny podział, jaki można sobie wyobrazić, minimalnie tylko ułatwiający pracę sortowni.
Trzy przyniesione pakunki ładuję razem do jednego kontenera, a czwarty - do drugiego.
Segregacja, której dokonaliśmy w domu, marnuje się, gdy papier, plastik i szkło wrzucamy do tego samego kontenera.
W domu bowiem osobno trzymamy odpady szklane, osobno plastikowe oraz makulaturę (trudno, by przeczytane gazety wkładać do tego samego kosza co umyte, szklane butelki), więc najczęściej schodzę na dół z czterema pakunkami. Tak robi każdy, kto segreguje śmieci w domu. Tę naturalną segregację marnuje się, wrzucając papier, plastik i szkło do tego samego kontenera. Żadna akcja typu "Sprzątanie świata" nic tu nie zmieni.
Śmieci po nowemu
W 2012 r. wejdzie w życie nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, dzięki której za selektywną zbiórkę odpadów weźmie odpowiedzialność miasto Warszawa. Dziś odpowiadają za to właściciele nieruchomości, którzy wobec braku zachęt ze strony samorządu i braku zdecydowanej polityki miasta nie zmuszają firm śmieciowych do recyklingu. Zmianę ustawy zawdzięczamy nowemu (od 2010 r.) ministrowi środowiska Andrzejowi Kraszewskiemu. Wcześniej (a były takie próby - m.in. w 2009 r. z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Lasu) nowelizacja napotykała na mur niechęci polityków, pozostających w dziwnej zgodności z interesami firm zajmujących się odbiorem śmieci.
W Warszawie nie oczekiwałbym jednak specjalnych zmian. Odbiorem śmieci na moim osiedlu na Bemowie zajmuje się MPO - miejska spółka, która powinna świecić przykładem pod względem nowoczesnej gospodarki odpadami. Nie świeci, chyba że na imprezach w rodzaju warsztatów rękodzieła ekologiczno- artystycznego. Takie działania nie zastąpią jednak systematycznej edukacji, bez której nie da się nakłonić wszystkich mieszkańców nawet do segregacji na dwa kontenery. Prezesem MPO jest działacz PO, współpracownik Hanny Gronkiewicz- Waltz jeszcze z czasów NBP. Do realizowania polityki władz miasta nie potrzebuje specjalnych zachęt. Tyle, że tej polityki po prostu nie ma.
Autor jest przewodniczącym stowarzyszenia "Obywatele dla Warszawy" maciej@bialecki.net.pl www.bialecki.net.pl
Maciej Białecki
|